Newsletter

Zostaw adres e-mail, aby śledzić najważniejsze trendy.

Ludzie26 lipca 2016

James Wallman: Stuffocation to materialny odpowiednik epidemii otyłości [rozmowa]

Social trend

Czy zdarza Wam się zastanawiać nad istotą posiadania, kupowania i podążania za coraz to nowymi przedmiotami? Mnie osobiście dość często. Jakiś czas temu zauważyłem, że jeśli dany przedmiot nie jest mi niezbędny, nie dostrzegam jego praktyczności w codziennym życiu, to najchętniej bym się go pozbył, oczyszczając swoje otoczenie i odczuwając przy tym ulgę „niezagracania” własnej przestrzeni. Z procesem kupowania mam podobnie. Większość tego, co kupuję staram się wybierać poprzez pryzmat praktyczności (nie mówię tutaj o żywności, choć i ona ma swój „praktyczny” wymiar). Prawda związana z kupowaniem jest taka, że jako społeczeństwo kupujemy na potęgę. Dużo za dużo wszystkiego. Kupujemy przedmioty, których nie potrzebujemy, nie zważając na tego konsekwencje. Wbrew pozorom taki stan nadprodukcji i nadkonsumpcji dóbr wpływa negatywnie nie tylko na środowisko naturalne. Podobnie jak nadmiar kalorii powoduje otyłość, tak nadmiar rzeczy, jakimi się otaczamy, może być niebezpieczny dla naszego zdrowia. Skala tego problemu jest ogromna

Gdy więc natknąłem się w sieci na recenzję książki „Stuffocation” autorstwa Jamesa Wallmana i gdy już ją kupiłem i przeczytałem, wiedziałem, że chciałbym porozmawiać z Jamesem. Okazało się to proste w zaplanowaniu (choć na maila z potwierdzeniem musiałem chwilę poczekać), ale dość trudne w realizacji. James zgodził się na rozmowę, niestety trzykrotnie musieliśmy ją przekładać. Udało nam się jednak zsynchronizować nasze kalendarze, czego efektem jest poniższy zapis naszej rozmowy. 

James Wallman to brytyjski pisarz, dziennikarz i futurysta, założyciel think thanku The Future Is Here. Publikuje m.in. w New York Times, Sunday Times, Time, The Economist i Wired. Doradza takim markom jak Absolut, BMW, Google czy Zurich Insurance. Książka „Stuffocation”, o której rozmawialiśmy, to Jego pierwsza publikacja. W moim odczuciu wyjątkowo udana i niezwykle ważna. 

DSCF6939

Adam Przeździęk: Wielkie dzięki za Twoją książkę, za spostrzeżenia w niej zgromadzone oraz za unikalne podejście do tematu posiadania. Sam również uważam, że dużo ważniejsze jest przeżywanie, doświadczanie czegoś niż posiadanie i gromadzenie przedmiotów. Pewnie dlatego „Stuffocation” stała się jedną z moich ulubionych książek. Uważam, że porusza bardzo istotne kwestie i dlatego zależy mi, aby czytelnicy w Polsce również o niej usłyszeli, zastanowili się nad istotą posiadania, pogonią za coraz to nowszymi przedmiotami itd. Jak więc opisałbyś tytułowe zjawisko Stuffocation i jak duży ma ono zasięg?

James Wallman: Stuffocation, czyli problem z tym, że otaczamy się zbyt dużą liczbą przedmiotów, zbyt wiele ich kupujemy, a zbyt mało z nich jest dla nas naprawdę znaczących, zaczyna się wtedy, kiedy po prostu posiadasz za dużo. Stuffocation to idea posiadania. Jeśli masz jedną parę butów, to czy kupno kolejnej w jakikolwiek sposób zmieni Twoje życie? Jedna para butów do chodzenia na co dzień, inna na wieczorne wyjście z przyjaciółmi, kolejna do gry w piłkę. Mając 10 par butów, 11 para wcale nie czyni nas szczęśliwszymi. Znacząca większość populacji to społeczeństwo konsumpcyjne. Posiadamy zdecydowanie zbyt wiele. Wychowano nas na konsumentów. Wychowano nas na społeczeństwo konsumpcyjne, które bez przerwy kupuje, nauczono nas, że aby móc czuć się szczęśliwym trzeba otaczać się masą rzeczy, trzeba posiadać jak najwięcej. Z każdej strony jesteśmy bombardowani reklamami, które zachęcają nas do kupna produktów, dzięki którym staniemy się dla ludzi bardziej atrakcyjni. Jeśli będziemy posiadać dany model samochodu, ludzie będę chcieli z nami rozmawiać, będą chętni spędzić z nami noc, a nawet wziąć ślub. Jeśli posiadasz więcej, osiągasz właściwy, lepszy stan w swoim życiu. Pozornie. A prawda jest taka, że to wszystko do czego przywykliśmy, to całe posiadanie, to zwykły hedonizm – nie ważne ile posiądziesz i co masz, szybko się do tego przyzwyczajasz i ciągle chcesz więcej. Wydaje Ci się, że nowe buty od Nike zmienią Twoje życie. Myślisz, że nowe auto ma szansę nadać Twojej egzystencji lepszy bieg, ale rzecz w tym, że kiedy to w końcu masz, szybko staje się to dla Ciebie czymś bardzo powszechnym. Telefon komórkowy posłuży tu za dobry przykład. Myślisz, że kupno nowego Samsunga albo iPhone’a uczyni Cię szczęśliwszym? Nie na długo. W momencie, w którym już go posiadasz oswajasz się z tym faktem, przyzwyczajasz się do posiadania go, traktując to jako normę, coś zupełnie oczywistego.

Z doświadczeniami jest inaczej. Dużo więcej czasu zabiera nam przyzwyczajenie się do doświadczania czegoś. Jednocześnie jedno doświadczenie buduje następne i kolejne. Wydajesz pieniądze na wyjazd na narty do Zakopanego albo na wyjazd do Gdańska czy Sopotu i za każdym razem wydajesz je na to, by czegoś doświadczyć, rzadziej na to, by kupić rzecz, którą tylko będziesz posiadał. Dużo więcej wyniesiesz z tego wyjazdu i da Ci on znacznie więcej szczęścia, jeżeli zainwestujesz w emocje. Innym aspektem idei Stuffocation jest aspekt osobisty, kiedy to zdajemy sobie sprawę, że te wszystkie lśniące nowością rzeczy nabyliśmy samodzielnie. Z kolei doświadczenia najczęściej dzielimy z innymi osobami. To istotna różnica. Materializm prowadzi nas do obfitości i niesie za sobą całą masę problemów. Kluczowa kwestia to oczywiście środowisko naturalne i jego degradacja, wynikająca z nadprodukcji. W wymiarze osobistym natomiast mamy lęk, niepokój, obawę i depresję – cechy, składające się na dzisiejsze „szczęśliwe” społeczeństwo konsumenckie. Jeżeli tylko jesteś w stanie przerzucić się z wydawania na nowe gadżety w kierunku inwestowania w doświadczenia i będziesz w stanie skupić swoją energię, pieniądze oraz czas na doświadczanie, naprawdę będziesz prowadził szczęśliwsze życie. Ta zmiana pozwoli także kreować lepsze i szczęśliwsze społeczeństwo.

AP: Zdecydowanie się z tym zgadzam, ale czy to znaczy, że w większości sytuacji szukamy zaspokojenia naszych potrzeb w niewłaściwych rzeczach, gadżetach, czy ogólnie, robimy to w niewłaściwy sposób?

JW: Tak, zdecydowanie. Zwłaszcza jeśli jesteś materialistą, najczęściej szukasz szczęścia nie tam, gdzie mógłbyś je znaleźć. Zależy mi, aby to dobrze wybrzmiało. Myślę, że materializm jako system wartości oraz praktyka konsumpcjonizmu była wyróżniającą się oraz dominującą ideą w XX wieku. Ponieważ jeśli zdasz sobie sprawę z tego, jak wygadało życie w 1916r. w Twoim, czy moim kraju, w Europie czy w Ameryce, na całym świecie, to zrozumiesz, że wcale nie było wspaniale. Większość ludzi nie miała prądu, czy dostępu do bieżącej wody w swoich domach. Nikt nie myślał nawet o posiadaniu telefonu, a co dopiero o takiej rozmowie telefonicznej jaką właśnie prowadzimy. Ty jesteś w Warszawie czy, w której części Polski? [rozmawialiśmy przez telefon – AP]

AP: Katowice, na południu Polski

JW: Rozumiem. Tak więc Ty jesteś w Katowicach, a ja w Zachodnim Londynie, prowadzimy tę rozmowę i można powiedzieć, że jest prawie, że idealnie! Nieźli z nas szczęściarze, że żyjemy właśnie teraz i to chciałem podkreślić. Materializm to świetna idea, ale tylko w pewnych sytuacjach. Jeśli nie posiadasz niczego, posiadanie czegokolwiek jest fantastyczne. Łatwo to zrozumieć na przykładzie jedzenia. Jeśli brakuje Ci jedzenia, a nagle nadarza Ci się okazja, by mieć go więcej, to dla Ciebie bardzo dobrze. Dochodzisz jednak do momentu, kiedy zbyt duża ilość jedzenia wcale nie czyni Cię zdrowszym, wręcz przeciwnie prowadzi do otyłości. Stuffocation to materialny odpowiednik epidemii otyłości. Nie bardzo orientuje się jak wysoki poziom otyłości notuje się w Polsce?

AP: Myślę, że utrzymuje się na dosyć wysokim poziomie, choć jednocześnie da się zauważyć duży wzrost zainteresowania sportem. Nadal jednak otyłość w Polsce to duży problem, który wciąż narasta. Potwierdzają to również badania

James Wallman: Problem polega na tym, że ludzie dostarczają swojemu organizmowi zbyt dużo kalorii niż to co w rzeczywistości jest mu potrzebne. I to samo dotyczy posiadania przedmiotów. System w którym przyszło nam żyć produkuje zbyt dużą ilość rzeczy. Wytwarza znacznie więcej niż jest nam to potrzebne, co również sprawia, że mamy tak wiele problemów w aspekcie związanym ze środowiskiem naturalnym. Jako odbiorcy końcowi tej globalnej produkcji kończymy pełni entuzjazmu w stosunku do przedmiotów, które tak czy inaczej nam nie służą lub służą bardzo krótko.

Ale wracając do Twojego pytania. Zdecydowanie, szukamy spełnienia i satysfakcji w niewłaściwy sposób. Okoliczności się zmieniły. Naszym nadrzędnym problemem jest teraz dostatek i to jest moment od którego zaczyna się moja idea Stuffocation. Ludzie jak Ty czy ludzie z Australii, Włoch i Brazylii mają ten sam problem. Dostatek to problem, z którym borykamy się globalnie, z drugiej strony tak wiele jest miejsc na świecie, w których brakuje podstawowych dóbr. Ale z nas „szczęściarze”! To przecież najmniejszy problem jaki można mieć, prawda? Chcąc go rozwiązać powinniśmy dokonać zmiany, polegającej na poszukiwaniu szczęścia nie tyle w nowych nabytkach, co w przeżyciach oraz doświadczaniu z innymi ludźmi.

AP: Podkreślasz w swojej książce fakt, że masowa produkcja w połączeniu z masową konsumpcją powoduje masową depresję. Czy znasz jakiś trend albo chociaż mikro trend, który może pozwolić nam przywiązywać się do jednej rzeczy i uczyni nas bardziej sentymentalnymi względem niej bez wewnętrznej potrzeby zmiany na nowszą wersję?

James Wallman: Doskonałe pytanie. Bardzo mi się ono podoba. Ruch makerów (tzw. Maker Movement) ma według mnie bardzo duży potencjał, by generować wspomniany sentyment. Coraz więcej ludzi robi coś własnoręcznie i to jest naprawdę bardzo ciekawe, ponieważ jeśli posiadasz coś, co zostało własnoręcznie zrobione, a na dodatek włożono w to serce, to jest to dla Ciebie bardziej cenne i na tym polega zasadnicza różnica. Z drugiej strony to coś nie musi być wcale wykonane własnoręcznie, a Ty nadal możesz to kochać, nawet jeśli pochodzi z produkcji masowej. Daniel Miller, antropolog pochodzący z Londynu napisał świetną książkę „The Comfort of Things”, a w niej umieścił znakomity przykład ludzi, którzy uwielbiają zabawki z McDonald’s, te darmowe, dołączane do zestawów. I te zabawki cieszą tych ludzi, oni je uwielbiają, kolekcjonują je. Zdaje sobie sprawę, że problem jest duży, bo produktów jest bardzo dużo (dużo za dużo!), ale Ciebie jako jednostkę produkcja masowa nadal może fascynować i zachwycać tak samo, jak coś wykonane ręcznie, z dużą starannością. Kojarzysz tzw. Efekt IKEA?

AP: Mniej więcej tak.

JW: Polega on na tym, że w związku z tym, że zrobiłeś coś samodzielnie, to oznacza to także, że zrobiłeś to – w swoim mniemaniu – znacznie lepiej, prawdopodobnie lepiej niż zakładałeś, i to Cię cieszy. Kupiłeś coś kiedyś w IKEI?

AP: Jasne.

JW: Więc jeśli coś tam kupiłeś i złożyłeś to własnoręcznie, to znaczy to dla Ciebie dużo więcej, produkt ma wyższą wartość niż kupiony i gotowy. Żeby było jasne, nie jestem przeciwnikiem masowej produkcji, wiele jednak widziałem i chcę pokazać i dowieść, w jaki sposób firmy pozycjonują swoje produkty, gdy mowa właśnie o wspomnianą dbałość o nie. Wyróżniającym się przykładem jest Patagonia. To firma, która ogromny nacisk kładzie na ochronę środowiska, w związku z czym zorganizowała jakiś czas temu niesamowitą kampanię promującą idee „nie kupuj, dopóki nie musisz”. To jest piękne na swój sposób. Ich produkty stały się czymś, o co się dba, które się naprawia i otacza troską. Kolejną kampanię podobnego pokroju stworzyła holenderska firma z Amsterdamu z branży jeansowej, której nazwy nie jestem sobie w stanie teraz przypomnieć [Mud Jeans – AP]. Jednakże w owej kampanii nie kupujesz spodni jeansowych, Ty je po prostu wypożyczasz. Kiedy przestają Ci służyć odsyłasz je, następnie są one poddawane recyklingowi i z tego powstają kolejne egzemplarze spodni, które mogą być noszone bez ustanku.

AP: Kojarzę te realizacje – świetne pomysły, choć w moim odczuciu nadal za mało jest podobnych i zbyt małą mają one skalę. W swojej książce piszesz, że eksperymentalizm, koncentracja na tym, co niematerialne, stanowi najlepsze rozwiązanie problemu, związanego z przesytem materializmem. Czy to podejście jest odpowiednie dla każdego? Czy każdy człowiek może być „eksperymentalistą”?

James Wallman: Tak! Każdy powinien starać się nim być, bo taka postawa czyni nas szczęśliwszymi ludźmi. Jeśli ta idea miałaby dotyczyć wyłącznie bogatych ludzi, to byłby to nonsens. Prawdziwy problem w temacie materializmu, to właśnie ta istniejąca hierarchia społeczna. Definicja systemu konsumenckiego zakłada, że są ludzie, którzy znajdują się na szczycie i tacy, którzy są na jej dnie. Nieważne jest więc to, gdzie żyjesz, bo zawsze będziesz dla kogoś kimś z większym samochodem, lepszą torebką i ładniejszą parą butów. Zawsze będziesz miał świadomość tego, że są też lepsi od Ciebie, bardziej spełnieni i pozornie szczęśliwi. Ta wiedza jest ważna w odniesieniu do naszej własnej satysfakcji i tego, jak czujemy się sami ze sobą. George Orwell napisał powieść pod tytułem „Na dnie w Paryżu i w Londynie” i w tej autobiograficznej powieści pisze o tym, jak wyglądało Jego życie na dnie w Paryżu i Londynie, gdy najpierw żył dostatnio, aż nagle znalazł się na ulicy. Warto się z nią zapoznać, bo prezentuje dwie skrajne perspektywy. Wiadome jest, że ludzie zamożni mogą robić to, czego biedni nie mogą, ale ci mniej zamożni mogą robić coś, co jest dużo prostsze, a często dużo bardziej inspirujące i pełniejsze. Przytoczę Ci naprawdę dobry przykład. Twoi sąsiedzi lecą z Katowic przez Paryż do Rio de Janeiro na dwutygodniowe wakacje. Ty w tym czasie wyjeżdżasz pod namiot, również na dwa tygodnie, około godziny drogi od miejsca, w którym mieszkasz, na dodatek pociągiem lub innym środkiem transportu publicznego. Rozmawiacie po powrocie ze swoich wakacji i bez cienia wątpliwości oni mieli dużo bardziej odjechane wakacje niż Ty, bo pewnie Twoje dwa tygodnie były pełne deszczu. Nie ulega też wątpliwości, że mieli bardziej ekstrawaganckie wakacje, ale czy to były lepsze wakacje od Twoich? Czy byli szczęśliwsi? Czy to zbliżyło ich do miejsca w które pojechali? Tego nie wiemy. Z pewnością chłodny szampan pity na brazylijskiej plaży smakuje lepiej niż ciepłe piwo w deszczowy dzień na plaży w Anglii. I myślę, że podobnie byłoby w Polsce. Jednakże bardziej ekstrawaganckie rzeczy wcale niekoniecznie czynią nas szczęśliwymi! Jeśli Twój przyjaciel ma BMW, a Ty masz Lancie, to on zdecydowanie ma lepsze auto i to nie podlega kwestii. Jeśli natomiast Twój sąsiad jedzie do Brazylii na luksusowe wakacje, a Ty wybierasz się pod namiot, gdzieś w swojej okolicy, to jasne jest, że jego wakacje będą bardziej odjechane, ale czy będą lepsze? Różnie z tym bywa. W pewnym badaniu zapytano ludzi, czy jeśli mieliby szansę zamienić swoje wakacje, które już odbyli, na wakacyjny wyjazd kogoś innego, to połowa z nich zdecydowanie odpowiedziała „nie”. Ponieważ te wakacje to były ich wakacje i to były ich prywatne doświadczenia. Ich po prostu nie można zamienić, są wyjątkowe. Jednakże zamiana swojego samochodu na BMW, to działanie, które już wchodzi w grę i w razie potrzeby można je łatwo przeprowadzić.

AP: Osobiście uważam, że znacznie ciekawiej jest, gdy starasz się o lepsze doświadczenia niż o lepsze gadżety. O tym czego doświadczasz możesz opowiadać, konstruować historie z tego co, udało Ci się zobaczyć bądź przeżyć. Jaki sens ma rozmowa o nowym modelu BMW, o którym wiemy już wszystko – znane nam są jego parametry, cena, wielkość silnika i nadal jest to tylko zwykła rzecz. Podczas gdy doświadczanie to coś więcej, coś trudniejszego do opisania tym, którzy nie przeżyli tego, co my. Jak zmieniłby się świat, gdybyśmy więcej uwagi przywiązywali do doświadczania a mniej do posiadania? Jakie zmiany moglibyśmy zauważyć globalnie?

James Wallman: To bardzo dobre pytanie! Świat się zmienia i jest na to cała masa dowodów. Wpływ, jaki możesz mieć na proces zmian globalnych rzadko kiedy będzie panaceum na wszystkie problemy. To nie coś, co nastąpi po jednym pstryknięciu palcami czy coś, co zmieni się z prędkością zmiany kanału telewizyjnego i rozwiąże problemy np. związane ze środowiskiem naturalnym. Ludzie od zawsze szukają szczęścia, tożsamości i znaczenia w gromadzeniu, mniej w doświadczaniu. To z kolei nie zawsze dzieje się w zgodzie z naturą. Jeśli swoje szczęście budujesz na posiadaniu coraz to większej ilości rzeczy, to pamiętaj, że to wszystko musi zostać wyprodukowane, abyś to kupił i mógł z tego korzystać. Jeśli zmienisz swoje podejście, jeśli zaczniesz doświadczać zamiast gromadzić niepotrzebne rzeczy, będziesz miał drobny, ale za to pozytywny wpływ na środowisko. Myślę, że to bardzo ważne i że takie zachowanie, ten tok myślenia może stanowić część rozwiązania. 

Jeśli będziemy w stanie zmienić perspektywę postrzegania własnego szczęścia, to naprawdę może to stanowić rozwiązanie także dla lęku i strachu, z jakim boryka się dzisiejsze społeczeństwo. W dzisiejszych czasach mamy tysiące rzeczy, które możemy zrobić, a których się obawiamy. Mimo tego, że przecież mogłyby się udać! Jeśli coś robisz i to osiągasz, wtedy odnosisz sukces, a to sprawia, ze czujesz się dobrze. Gdy podejmujesz się czegoś i to się nie udaje, to nie zawsze jest miło, ale tę porażkę powinieneś przyjąć jako dobrą naukę. Jeśli próbowałeś się wspiąć na Mount Everest i nie wyszło – nie myśl, że zawiodłeś, pomyśl, że poszedłeś, że podjąłeś to wyzwanie. Z kolei jeśli idziesz do sklepu w celu kupna kolejnej pary butów to nic w tym dobrego – dużo adrenaliny, która i tak nic Ci nie daje i która szybko zanika. Nie ma w tym żadnego wyzwania i żadnej lekcji dla Ciebie. Inaczej jest, kiedy coś robisz, doświadczasz czegoś. To daje Ci szansę, by być bliżej ludzi, a to jednocześnie zbliża Cię do siebie samego, do tego, jaki naprawdę jesteś. Uważam, że jeśli ludzie będą mieli większą świadomość poczucia własnej wartości, z tym potencjałem łatwiej będzie budować spójność społeczną, niwelować różnice. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że osoba mieszkająca w Paragwaju, w Rosji, w Wietnamie czy w Kanadzie, Ty i ja, wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Jesteśmy bardzo podobnymi ludźmi. To, co nas łączy i przybliża do siebie, to właśnie eksperymentalizm w kontrze do materializmu. Częściowo dlatego, że pozytywne doświadczenia nie dzielą nas tak, jak np. zazdrość, wynikająca z obserwacji wzbogacania się innych. Częściowo dlatego, że poszukiwanie szczęścia w doświadczaniu zbliża nas do innych ludzi. To jest niesamowicie pozytywne.

AP: Co powinniśmy zrobić, jeśli odczuwamy wewnętrzną potrzebę zmiany i chcemy podążać w kierunku eksperymentalizmu. Jak zacząć i co przyjąć jako punkt zwrotny?

JW: Czytałeś pewnie o tym w mojej książce, w rozdziale o nazwie ”3 kroki do tego, aby zostać eksperymentalistą”. Najważniejsze jest to, aby wydawać więcej na doświadczanie, a mniej na posiadanie. Od czego zacząć? Możesz pozbyć się rzeczy, których nie potrzebujesz. To najprostsze. Lecz kluczową sprawą jest przede wszystkim zmiana myślenia o tym, jak wydajesz pieniądze. Zazwyczaj nie wiemy, ile dokładnie wydajemy i na co. Policz to. Oceń, ile miesięcznie wydajesz pieniędzy na różne rzeczy. W momencie, w którym zdasz sobie z tego sprawę zmieni się Twoja perspektywa, zmienisz podejście. Sam lubię szacować, ile mam wydać i na co, dzięki temu jestem bardziej świadomy. Warto zacząć od swojego domu. Sprawdź, ile masz par butów. Czy tak naprawdę potrzebujesz ich wszystkich? Czy chodzisz w nich wszystkich? Wypróbuj też metodę naklejek – naklejasz kolorową nalepkę na ubrania lub buty. Jeśli nie nosiłeś czegoś, dajmy na to przez 3 miesiące, i oczywiście nie mówię o odzieży sezonowej jak kostium kąpielowy czy spodnie narciarskie, to po co to trzymasz? Tak naprawdę wcale tego nie potrzebujesz. Właśnie w tym momencie zdasz sobie sprawę z tego, że masz te rzeczy tylko dlatego, że wydawało Ci się, że są Ci potrzebne. Kluczową sprawą jest również fakt, jak spędzasz swój czas i na co wydajesz swoje pieniądze. Następnym razem, kiedy najdzie Cię ochota na zakupy, po prostu stań przed swoją szafą i sprawdź, jak wiele masz ciuchów, w których z pewnością możesz iść do pracy lub gdziekolwiek. Zmierz się z pokusą bezcelowego kupowania. Ważne jest, aby zaoszczędzone pieniądze spróbować wydać na doświadczenie czegoś, najlepiej jak najszybciej. To właśnie doświadczenia dostarczą Ci namacalnych, emocjonalnych i natychmiastowych korzyści z wydawania pieniędzy. Wydajesz je na przeżycie czegoś, a nie na kolejną rzecz, którą odłożysz lub schowasz. Wydawaj pieniądze na doznania, nie na gadżety. Jeśli dysponujesz banknotem 50 euro wydaj je na doświadczenia. Możesz iść na lunch, do kina lub do teatru. Możesz zrobić coś, czego do tej pory nie doświadczyłeś lub czego wcześniej nie miałeś odwagi zrobić. A może po prostu pójdź z przyjaciółmi do restauracji i spędź z nimi swój czas. Cokolwiek zrobisz, będziesz miał pozytywne uczucie, płynące z obcowania z ludźmi, nie z przedmiotami. Nawet jeśli będziesz coś robił w pojedynkę, zwiększa się Twoje poczucie wartości – masz bowiem nowy temat do rozmowy, masz historię do opowiedzenia, a to znacznie więcej niż przedmiot, który każdy może kupić w dowolnej chwili.

AP: W swojej książce wspominasz o stanie flow powiązanym z doświadczaniem. Jak najłatwiej go opisać i jak go rozpoznać w swoim codziennym życiu. Ponieważ trenuję triathlon wiem, że chwila przekroczenia mety jest dla mnie czymś nieporównywalnym do niczego innego, a już na pewno nie można tego porównać do uczucia, jakie dają mi zakupy. Czy to jest ten stan flow o którym mówisz? Lub choćby coś odrobinę zbliżone do tego?

JW: Nie, to nie jest flow. BTW Właśnie ukazał się film, który może Cię zainteresować. Wspominam o nim nie tylko ze względu na to, że ja w nim jestem, ale także dlatego, że dotyczy eksperymentalizmu oraz ekstremalnych biegów z przeszkodami, wyzwań. Będzie Ci się podobał, zważając na to, że jesteś triathlonistą, ale i dlatego, że naprawdę świetnie wpisuje się w idee Stuffocation. Nosi tytuł „Rise of the Sufferfests” [wsparty społecznościowym finansowaniem – AP]. Wyjaśnia, dlaczego w dobie komputeryzacji, stosunkowo łatwego życia i dostatku uprawiamy sporty tak wymagające jak triathlon czy wyścigi z przeszkodami. Samo flow tak naprawdę jest wtedy, kiedy robisz coś, czemu jesteś całkowicie oddany, w tej jednej konkretnej, w której nic innego nie ma znaczenia. Kiedy kogoś rozśmieszasz, albo kiedy tańczysz w klubie, a muzyka przepływa przez Twoje ciało i Ty jesteś temu oddany. Lub kiedy oglądasz mecz reprezentacji Polski w piłce nożnej grającej przeciwko Niemcom [wywiad podczas Euro 2016], to nie myślisz wtedy o jutrze, nie myślisz o terminach, jakimi jesteś zobowiązany, nie w głowie Ci praca, czy kłótnia z dziewczyną, nie myślisz o tym, co musisz zrobić. Po prostu oglądasz mecz Polski! Albo kiedy jedziesz rowerem i zjeżdżasz z góry mocno pedałując, kiedy zjeżdżasz ze stoku na desce z zawrotną prędkością lub gdy nurkujesz w lodowatej wodzie. Jesteś dokładnie w tym momencie i w tej chwili. I podczas Twoich zawodów triathlonowych, gdy jedziesz na rowerze, biegniesz czy płyniesz, to skupiasz się na tej czynności, którą właśnie wykonujesz. Nie myślisz o mecie. Nie myślisz już nawet o starcie, ani tez o niczym innym oprócz tego, co w danej chwili robisz. Dopiero w momencie ukończenia osiągasz stan niesamowitej satysfakcji, olbrzymi przypływ endorfin. Kupowanie daje Ci właściwie jedynie uczucie, które możesz opisać słowem „mam!”. Rzecz jasna nie jest to to samo uczucie, którego doświadczasz, gdy przekraczasz linię kończącą zawody triathlonowe. To podobnie jak z Machu Picchu w Peru. Możesz polecieć helikopterem, żeby go zobaczyć. Fantastyczny widok, świetna sprawa. Ale równie dobrze na ten szczyt można się wspiąć. Jeśli masz bogatych rodziców, mogą dać Ci oni 100 000 euro po to, byś mógł kupić sobie dom, ale równie dobrze możesz założyć firmę za małą część tej kwoty i po prostu spróbować zarobić te pieniądze. Albo jeśli poszedłbyś do agencji towarzyskiej i zaproponował komuś, aby zjadł z Tobą obiad(!), kiedy tak naprawdę idąc ulicą możesz podejść do kogoś i zapytać „hej, zjesz ze mną obiad?”, a ta osoba się zwyczajnie zgadza. Jeden z tych sposobów to droga na skróty, a drugi, cięższa, często żmudna praca. Ten drugi pozwala odczuć prawdziwą satysfakcję ze zdobycia czegoś. Jeśli kiedykolwiek wspiąłeś się na szczyt jakiejkolwiek góry, to znasz to uczucie, kiedy mówisz: „Tak, zrobiłem to!”. Mało rzeczy się z tym równa. Podsumowując: flow, o którym piszę w książce jest wtedy, kiedy bezgranicznie oddajesz się temu co robisz w danej chwili.

AP: Dziękuję za poświęcony czas. To była ogromna przyjemność móc porozmawiać z Tobą. 

Pozostałe rozmowy z tej serii: 

O reklamie z Andrzejem Bukowińskim – zdobywcą 25 nagród na Cannes Festival.
Neil Harbisson: moim ulubionym kolorem jest podczerwień.
Erica Orange i Jared Weiner: „Zbyt wiele firm wierzy w to, że są niewidzialne, że zmiany ich nie dotyczą”.

Polityka prywatności

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies.

Kontakt