Jako gatunek, społeczeństwo, ale i twórcy biznesów, jesteśmy zwyczajnie nieprzygotowani do myślenia...
Zapraszam do FutureOf [X] – studia forecastingowego, w którym analizujemy trendy i możliwe scenariusze przyszłości
Przeczytaj
Technologii w naszym życiu bywa za dużo, używamy jej zbyt często i potrafi być ona męcząca. Co więcej, proces korzystania z niej angażuje zwykle całą naszą uwagę, skutecznie odcinając od otoczenia na zbyt długi okres czasu. Postępująca globalna saturacja technologiczna wywołuje w nas, użytkownikach, coraz silniejsze pragnienie obcowania z bardziej subtelną innowacją. To powoduje, że projektanci technologii coraz częściej spoglądają w kierunku tworzenia dyskretnych i niemal niewidocznych rozwiązań. Starają się oni, by technologia stawała się coraz bardziej intuicyjna, nastawiona na działanie w tle, jak najczęściej bez konieczności ingerencji człowieka. Ta niewidoczność to przenikanie naszego najbliższego otoczenia i wtapianie się w nie, przy jednoczesnym zachowaniu funkcji użytkowej technologii, dokładnie takiej, jaką spełniają przedmioty, którymi posługujemy się w naszych domach od dziesiątek lat.
Będąc na Dutch Design Week odwiedziłem niedużą – również nieco ukrytą – ekspozycję, której głównym partnerem było Google. Nawiązywała ona właśnie do projektowania technologii dyskretnych, które sam zwykłem nazywać soft tech – obecnych w naszym życiu i w naszych domach innowacji, lecz niebędących na pierwszym planie. Użytecznych, a jednak nieintruzywnych i w pierwszym momencie niezauważalnych. Przemyślanych, bo odpowiadających na nowe potrzeby konsumenckie oraz łączących technologię ze stylem życia, którego częścią mają się stawać. Sama wystawa nosiła nazwę „Softwear 2.0” i wykorzystywała, co zrozumiałe, wyłącznie urządzenia Google’a. Stanowi ona jednocześnie jeden z najnowszych przykładów kierunku soft tech, jaki w ostatnim czasie zaobserwowałem.
Technologia w kolejnym stadium swojego rozwoju nie będzie (a z pewnością nie powinna) angażować całej naszej uwagi, a jedynie jej część i to tylko wtedy, gdy będzie to naprawdę konieczne. Docelowym kierunkiem jej rozwoju jest bowiem tzw. Calm Tech – stan zaawansowanego rozwoju technologii, której celem nie jest to, by była ona inteligentna sama w sobie, lecz aby w nienachalny sposób, w czasie rzeczywistym, rozszerzała inteligencję ludzi. Sam termin Calm Tech ukuty został w 1995 roku przez Marka Weisera i Johna Seely Browna, dwóch naukowców z instytutu badawczego PARC, w odpowiedzi na narastającą złożoność szybkiego rozwoju technologii informatycznych. Idea stojąca za pojęciem Calm Technology jest prosta – czynić coraz bardziej inteligentnymi ludzi, a nie przedmioty. Te drugie, wystarczy, że będą po prostu stawały się bardziej intuicyjne i proaktywne względem naszych potrzeb.